niedziela, 20 października 2013

"łaciate" rozwiązanie :)

Od samego rana chodziłam po domu z pewnym zamysłem, ale nie wiedziałam jak go dobrze i czytelnie wyartykułować... Mam w kuchni od wielu lat solniczkę i pieprzniczkę (leciwe staruszki), z którymi nijak nie wiem jak sie rozstać.
Widziałam już ekstra hiper dizajnerskie solniczki, kryształowe pieprzniczki, ale serce nie sługa, ja kocham moje krówki :)
Kiedy byłam w salonie meblowym widziałam różnego rodzaju pufy, zachciało mi się mieć własną pufę, ale nie wiedziałam do końca jaką. No i zobaczyłam dwa dni temu... łaciatą sofkę, ekstra łatki, coś dla mnie, tyle, że ja sofy nie potrzebuję.

Pochodziłam, pomyślałam, połączyłam brylantowe myśli, ładnie poprosiłam mojego M

 i oto mam :)





Kiedy wpakowałam ją do sypialni przed toaletkę to aż zapiałam z zachwytu, lubię uczucie zadowolenia i spełnienia :)

Teraz piję kawę z mlekiem i patrzę na dwie krówki, przyczyny całego zamieszania i myślę sobie, że tę moją zachciankę mój M adekwatnie nazwał "łaciatym" rozwiązaniem :)

Pozdrawiam wszystkich podczytywaczy :)
Kryształowy Guzik

czwartek, 17 października 2013

"październikowo - orzechowo"

Czasem słonko cieplej przygrzewa, ale generalnie nie dawajmy się podpuścić - już październikowo wieje chłodem. We wrześniu można jeszcze pozwolić sobie na żegnanie lata, jednak w październiku takie żegnanie zwykle kończy się przeziębieniem, dałam się złapać na te słodkie, ciepłe promienie słonka, kiedy to wyszłam z domu na rynek, z koszykiem, opatulona jesiennym płaszczem, w balerinkach na... gołe stopy :)
W lesie grzybnie jeszcze się bronią, ale jest to ostatni z najdostatniejszych dzwonków.







W Nadleśnictwie Babki, a właściwie na terenie Daszewic, tuż przy leśniczówce, w lesie stoi taka piękna, odremontowana w tym roku kapliczka, oczyma wyobraźni zobaczyłam nabożeństwo majowe w samym środku lasu, musi to wyglądać wyjątkowo transcendentalnie :)

 
A to już jesienne zestawienie barw malowane przez samą naturę, trudno w przyrodzie o lepsze







Nie ma lepszego czasu na ognisko, jego zapach i ciepło towarzyszy moim wspomnieniom jesieni z dzieciństwa, mój kochany M. pomimo choroby, specjalnie dla mnie i dzieci zaaranżował nam jesienne palenisko, dopiero później zdałam sobie sprawę z tego, że nasze miejsce na ognisko wybraliśmy tam, gdzie palił je zawsze mój ukochany dziadek :)



A to chleb, który upiekłam dodając do niego kawałki orzechów, które uzbierały moje dzieci i wysuszyły na grzejnikach.


Nie sądzicie, że orzech włoski przywodzi na myśl choinkę i ozdoby z Bożego Narodzenia? (mój M. twierdzi, że mało jest rzeczy, które mi o nich nie przypominają :) W tym roku w naszym domu odbędzie się rodzinne łuskanie orzechów z myślą o świętach i piernikach :)


A co tam, odpaliłam już wieniec adwentowy :) póki co jest to wieniec jesienny, ale tylko patrzeć, jak listki zamienię na gwiazdki :)


Dobrego piątku i nadchodzącego weekendu
Emilystar

środa, 2 października 2013

Czasami warto zrobić coś niezaplanowanego :)

Dzisiaj ogarnęłam wzrokiem lodówkę i kilka inspiracji przemknęło przez moją głowę, ale największą inspiracją był mój M, który z pozostałego kurczaka z sosie cebulowym (oczywiście wyłowił kurczaka z sosu) oraz z pieczonej karkówki ugotowanej do miękkości w brązowym sosie (również wyłowił karkóweczkę z sosu) zmielił i sporządził super farsz do pierogów. Oczywiście wzbogacił farsz czosnkiem i sosem sojowym i jeszcze kilkoma czarodziejskimi zabiegami - trzeba przyznać, farsz był tak dobry, że można było jeść go łyżką, takie małe "sam na sam" z farszem :)
Nabrał wczoraj wielkich chęci na pierogi z mięsem, poinstruowany przez niestrudzonego przyjaciela o imieniu Internet przygotował ciasto na pierogi, kilka razy powałkował i...... i na tym jego zapał się skończył. Nim do końca zrezygnował z pierogów upewnił się, czy aby rzeczywiście trzeba każdego osobno sklejać i nadziewać???
No więc co robi kochająca żona? Oczywiście - odpowiedź jest tylko jedna:








Ktoś czytający ten post powie, że temat stary jak świat - też mi wyjątkowość - pierogi jak pierogi, żeby jeszcze z czymś odkrywczym, ale te są z mięsem, samo w sobie żadnej poezji nie zawiera, oczywiście mogłabym uderzyć w nutę właśnie owej poezji smaku, że oto cudownie wyszukany smak farszu mojego M uzupełnił smak delikatnego ciasta, które wykonałam ja sama, ale tak naprawdę warto zwrócić swoją uwagę w innym kierunku - a mianowicie w kierunku miłości i to nie bynajmniej miłości do pierogów :)
To właśnie miłość powoduje, że coś chcemy czynić dla naszej ukochanej osoby, nawet jeśli miałaby nam przeszkodzić choroba lub innej maści niemoc, to miłość powoduje, że działamy :) nawet w tak prozaicznej czynności jak gotowanie obiadu...
M wrócił z pracy, kiedy wszedł i zobaczył pierogi uśmiechnął się błogo, stwierdził, że cały dzień właśnie o nich myślał, a ja (nawet nie wiem skąd i nawet nie wiem który to już raz) odebrałam te myśli i zmaterializowałam :)

Na stole od wczoraj stoją ścięte kwiaty hortensji, które latem bladoróżowe teraz czerwienieją, a właściwiej byłoby powiedzieć bordowieją, tak jesiennie bordowieją.



Czy wiecie, że dzisiaj jest święto Aniołów Stróżów?
Wierzycie w anioły?
Jeśli tak to dzisiaj jest dobry dzień, aby podziękować im za to, że są, a z dziećmi narysować swojego.
Taki jest nasz:



Do następnego razu :)
Emilystar