środa, 12 listopada 2014

Gąski, gąski do domu...

I znowu Święty Marcin przygnał nam do stołu gąskę, ale tym razem nie jedną, a aż dwie :)
Solidne lalunie, po 5 kilo każda :)
W tym roku z racji zmiany miejsca zamieszkania kolację świąteczną wraz z rogalami Marcińskimi zjedliśmy w większym gronie, gdyż u naszej Tereski (stąd obecność dwóch gąsek na stole),
jedna gęś była duszona w gęsiarce, a potem podpiekana w piekarniku, zaś druga gąska od początku zażyła solarium :)
Obydwie macerowały się przez min. 24 godziny w przyprawach i ziołach.


Na zdjęciu jest widoczna wielka pipeta gastronomiczna - ustrojstwo dość mądre i przydatne w podlewaniu gęsi jej własnym sosem



przyszedł wreszcie moment, że pęta opadły :)


tuż przed poćwiartowaniem


w tym roku, wzorem lat ubiegłych był barszczyk w filiżankach, buraczki i pieczone ziemniaki w ziołach, tegorocznym novum był sos z gęsi na bazie rosołu z szyjek gęsich oraz podrobów i sosu, który się wytopił


Poznań rogalem Marcińskim stoi, wypada wręcz zjeść go w ten dzień na śniadanie, zaostrzyć apetyt przed obiadem, zakąsić po obiedzie i ze dwa jeszcze "przyjąć" na kolacyjkę :)
w tym roku nasz ulubiony cukiernik z naszej dzielnicy upiekł specjalnie dla naszego parafialnego Caritasu, gdzie kupując rogale wspierało się potrzebujących


Tereska upiekła jeszcze dla dzieci rogaliki drożdżowe, ja w tym roku upiekłam przed długim weekendem dla dzieci do szkoły rogaliki z kruchego ciasta z konfiturą morelową, taka nasza miła tradycja, że dzieci biorą do szkoły rogale i częstują dzieci w klasie






i jeśli wspomnieć, że do wszystkiego było winko własnej produkcji ...


w tym oto smacznym i świątecznym nastroju żegnam Was do następnego razu :)
Emilystar