wtorek, 12 sierpnia 2014

Lato na Starym Rynku

Byliście kiedyś w Poznaniu?
Pewnie jak w każdym mieście jest wiele do obejrzenia, ale tym razem w wielkim skrócie:

poznańska BIMBA czyli tramwaj



koncert organowy, a po koncercie...


kawa w Cafe Misja :)

 
ni stąd ni zowąd włoski powiew czyli Hotel Kolegiacki
 








niby zwykła toaleta...



 
cyrulik koszykarski z Rataj :)











bezsprzecznie woda coś w sobie ma, szczególnie z fontanny, podobno nocami jest nagminnie wypijana przez zmożonych cydrem bywalców Starego Rynku :)


trykające się koziołki, według legendy, uciekły od swego oprawcy, kuchmistrza Bartłomieja, przed niechybną śmiercią, wprost na samą wieżę



i tak codziennie, o dwunastej, w samo południe


a tutaj zaskoczenie - woźnicą jest pani




 
poznańska Fara



"zapalone" intencje u Matki Bożej w CUDY WIELMOŻNEJ



nowa lodziarnia, prawdziwe Gellato na ul. Ratajczaka





panorama z dachu Galerii MM, aż chce się śpiewać Celine Dion, na myśl przychodzi Titanic,
I'm the King of the World :)





na koniec akcent materialny: nierozstrzygnięte pytanie: grać w Lotto czy nie?







pozdrowienia z Poznania
Emilystar



piątek, 8 sierpnia 2014

Smaki i zapachy Lata...


Taki widok zachodzącego słońca mam teraz z okna, po raz pierwszy w życiu mieszkam na piętrze :)
Mam lęk wysokości, dlatego życie na wysokościach wydawało mi się bytowaniem na krawędzi, ale powoli przyzwyczajam się i do tego, wszak w nowym domu moja sypialnia również będzie na piętrze :)
Kiedy oprowadzam znajomych po budowie i powstającym naszym domku zdałam sobie bardzo wyraźnie sprawę z tego, jak bardzo brakuje mi miejsca tylko dla siebie, ot takiego kawałka, gdzie mogłabym odłożyć czytaną właśnie książkę... teraz wiem jakie to ważne...

 
Jako, że Lato w pełni, a ja w zasadzie mam urlop, z przerwami na dyżur w przedszkolu, robię przetwory, ale rozsądnie, z umiarem, tylko to, co będzie naprawdę "pochłonięte",
kiedy dzisiaj zrywałam mirabelki, śpiewałam sobie pod nosem piosenkę z musicalu "Nędznicy" i zastanawiałam się, czy Wiktor Hugo kiedykolwiek w życiu jadł mirabelki :) 
Mam wrażenie jednak, że do napisania Les Miserables popchnęło go cokolwiek innego :)


żółte i czerwone, jak małe śliweczki


napary w sokowniku - to prawdziwe zapachy lata :)



kanny ogrodowe pod oknami mojej Tereski

 
na drugim planie mały chlewik, który pamięta jeszcze początek poprzedniego wieku, w którym na dole trzymano trzodę, a na górze suszyło się siano, jeszcze kilka domów na mojej ulicy posiada takie chlewiki...

 
to bynajmniej nie czereśnie, ale czerwone mirabelki :)


z bliska jak śliwka renkloda, ale w rzeczywistości bardzo filigranowa :)


kilka słów na temat okoliczności zrywania mirabelek (w Wielkopolsce mówi się na nie również "glupki"), a mianowicie: zrywałam je na tzw. "ogrodzie kolejowym", kiedy byłam dzieckiem, w latach osiemdziesiątych królował jeszcze socjalizm i ogród kolejowy należał do PKP czyli do... nikogo, czyli do nas wszystkich :)


łąka na ogrodzie kolejowym gromadzi wiele ziół, na 15 sierpnia jak znalazł :)


 
żółte glupki były jak ulał do procy, oj działo się te kilkadziesiąt lat temu... :)
pamiętam jeszcze rajskie jabłuszka cudnie słodkie, ale to drzewo już się wyrodziło





 
papierówki jeszcze są na wyciągnięcie dłoni, ale zboże przed moim domem już ścięte, znak to, że połowa lata już za nami...


 
w domu przetwórnia pracuje pełną parą, choć to nie moja kuchnia, a Tereni, ale mogę korzystać do woli :)


jutro ogórki, na kiszenie, sałatkowe i korniszony
Lubię ten czas :)

 
A Kryształowy Guzik w Bułgarii, z pięknym widokiem na wodę...
 
pozdrawiam ogórkowo-mirabelkowo :)
Emilystar