wtorek, 19 listopada 2013

Piernikowo nam :)

W Piernikowie wielkie święto

piec pierniki rozpoczęto :)





Nie będę ukrywała, iż miniony weekend pachniał u nas już bardzo świątecznie, pierniki czuć było nawet w pobliżu naszego domu, gdyż oszałamiający zapach pieczenia tych świątecznych ciasteczek rozprzestrzeniał się wszelkimi zakamarkami.




Małe rączki uwijały się szybko i nadzwyczaj sumiennie, byłam naprawdę zaskoczona, że kiedy dzieciom się coś podoba czas wtedy nie gra żadnej roli



Na początku ciasteczka ledwie przykrywały dno, ale z każdą minutą pierniczków przybywało, w tle słychać było (tradycyjnie) Christmas Pipes by Celtic Woman na przemian z "Witaj Gwiazdo Złota" Turnau-Godlewska.
Wiem, wiem, że to jeszcze nie czas, ale dzień pieczenia pierników jest szczególny i ma swoje prawa...


Nie wiedzieć kiedy dzieci zastąpiły małe elfy, które też chciały mieć swój udział :)




Kiedy obserwuję dzieci (nie tylko swoje, ale również te "powierzone" mi w przedszkolu) dochodzę wtedy do wniosku, że dobrym doświadczeniem dla małego kilkulatka jest pozostawić mu decyzję o doborze foremek, kształtów i grubości ciasta - dobrze jest, kiedy dziecko czuje, że ma na coś wpływ...


 

A oto efekt naszej trzygodzinnej pracy, (dzięki Ciociu Moniu za mile spędzony czas), teraz pozostaje odnaleźć wspólne chwile na dekorowanie, będzie okazja wykorzystać nasze orzechowe zbiory :)

Przede mną pracowity czas przygotowań do pieczenia pierników w przedszkolu, jasełek dla rodziców, koncertu kolęd z zespołem, ale przede wszystkim przygotowań do ostatnich świąt w starym domu, muszą być one niezapomniane, ale nie tylko ze względu na piękne dekoracje, przede wszystkim ze względu na miłość, która nas otacza, którą dajemy sobie w rodzinie każdego dnia, taki jest tego najgłębszy sens.

Chciałabym Was już dziś zaprosić do Poznania na artystyczny weekend Rękodzieła na Targach Poznańskich, oto szczegóły:



do szybkiego napisania
Emilystar

wtorek, 12 listopada 2013

Gęsina na Świętego Marcina

Poddaliśmy się jej w pełni, rzuciliśmy się w wir, zachłysnęliśmy i tak już pozostaniemy: tradycja pieczenia gęsi na święto Świętego Marcina.
Bardzo lubimy w naszej rodzinie kultywować staropolskie tradycje, dlatego ta akurat szczególnie przypadła nam do gustu. Szukając informacji na temat tej starej tradycji znalazłam bardzo ciekawą stronę, którą polecam (www.wytwornia-zn.pl), a w niej wielka garść informacji na temat święta Św. Marcina:
"Dawna Polska musiała na Marcina mieć zawsze pieczoną gęsinę na półmiskach. „Na św. Marcina najlepsza gęsina. Dzień świętego Marcina dużo gęsi zarzyna. Na Marcina gęś do komina”.
Na świętego Marcina obowiązywał zwyczaj zanoszenia tłustych gęsi do dworu, klasztoru i do kościoła, ponieważ późną jesienią gęsi są najtłuściejsze i najdorodniejsze. Niektóre wsie organizowały w dzień św. Marcina konkursy na najokazalszą gęś.  Klucze dzikich gęsi odlatujących jesienią do ciepłych krajów nazywano „ptakami św. Marcina" lub „gęsiami św. Marcina"."
Po resztę zapraszam na tę ciekawą stronę, a my, ni za tym, ni po tym obfotografowaliśmy naszą gęś, którą ochrzczono staropolskim imieniem (a jakże) Wacław! :)
Kiedy mój M. przywiózł gęś ze sklepu okazało się, że ma ona troszkę ponad 5 kg i nie ma mowy, by patrząc na nią nie myśleć o świątecznym odcinku Jasia Fasoli piekącego indyka, który ostatecznie wylądował na jego głowie :)

Tutaj Wacław już po pierwszych zabiegach podnoszących walory smakowe, tak sprawiony czekał sobie w chłodzie 24h.


W ten otwór wepchnięto rękami mojego męża sporo jabłek winnych :) wymieszanych z czosnkiem


Z bagatela 5 kg buraków powstał barszcz czysty, który do dzisiaj powraca falą gorąca na samo wspomnienie :)



Tuż przed zaszyciem, a swoją drogą muszę oddać cesarzowi, co cesarskie, wierzyć się nie chce, że małż nigdy w życiu nie był na medycynie, od dzisiaj w chwilach słabości będę się zwracać per "Panie Doktorze" :)


jeszcze sekunda i do solarium





i coraz bielsze, uwydatnione kostki


wcześniej barszczyk, a na stole buraczki z cebulką i gąska, kiedy gęś została poćwiartowana odechciało mi się nazywać ją Wacławem (nie wiedzieć czemu :D)



jestem winna wam jeszcze Kochani informację, że gęś była oczywiście polska, chciałoby się rzec, że z rodowodem, gdyż była to Gęś Kołucka, owsiana, znaczy to tyle, że na miesiąc przed biciem była karmiona li tylko paszą owsianą, niczym więcej, Boże broń, żadnych sterydów!

Pozostało nam tylko dopełnić jeszcze tradycji w mieście Poznaniu i ...
na stół wjechały rogale Marcińskie, takie prawdziwe, z białym makiem, pełne bakalii, z ciasta półfrancuskiego



Moje dzieci cieszyły się z tego dnia, z tego, że mogły oglądać flagę Polski powiewającą w naszym oknie, z tego, że samodzielnie wykonały własną chorągiewkę dla każdego gościa oraz najbardziej z tego, że przy świątecznym stole spotkała się cała rodzina, a dzieci czują się jej częścią...

UWAGA! Od dzisiaj sześć tygodni do Świąt :)
Czyli obowiązkowo jak najszybciej oglądamy "To właśnie miłość" (Love is all around), planujemy już pieczenie pierników i wszystkich innych niezbędnych świąteczności, to już naprawdę niewiele czasu.
Warto powoli planować z dziećmi w czym mogą nam pomóc (może w ozdobach?), dobrze jest wychowywać odpowiedzialnych, pełnych pasji ludzi, dlatego zarządzam na sobotę pierwsze pieczenie pierników z ciocią Monią (ciocia Monia jeszcze nie wie, ale się dowie z bloga) - na wieść o tym moje dzieci aż zapiszczały :)
i o to chodzi :)
 A Guzik się szykuje na szyszki, może na początku grudnia?
papa
już trochę jakby lekko świątecznie uśmiechnięta Emilystar

czwartek, 7 listopada 2013

Orzechobranie, zimno i klimatycznie :)

Przynajmniej dwa słowa z trzech wymienionych w tytule się wykluczają, ale doszłam do wniosku, że ja przepadam za tym, kiedy coś co się wyklucza, a wkrótce nie może bez siebie żyć. Tak dokładnie jest z chłodami i słotami jesiennymi oraz ciepłem ogniska (w przeobrażeniu domowym - ogień w kominku lub światło świecy). Na pozór po dwóch stronach barykady, a na real: cudnie brzmi i współgra. Od kiedy mogę zapalić płomień, otulić się aromatem olejku eterycznego i polać to wszystko gorącym napojem lubię, kiedy jest zimno - no tak mam i już. Wręcz czekam na chłody - na pohybel panu inkasentowi ze skórzaną torbą, z której wychodzi papierowy bill (a fe!)



Do tych sielskich klimatów bardzo pasuje pizza, którą robi własny małż :)



Zapomniałabym: ostatniej niedzieli cała rodzina wzięła udział w orzechobraniu, a właściwszym byłoby powiedzieć orzechoobieraniu :) od łuskania tych małych skorupek do dzisiaj bolą mnie opuszki, ale warto, zważając na zawartość Omega3 i całą inną zawartość Omega satysfakcji :)


Ławy fundamentowe wylane, roboty ziemne rozpoczęte, czyli: rozpoczęło się budowlane szaleństwo, a wraz z nim ostatnie święta w naszym starym domu, za dwa tygodnie pierwsze pieczenie pierników, potem własnoręczne ozdabianie szyszek (Guziku: szykuj się), w poniedziałek Świętego Marcina i po raz pierwszy gęś na stole (wedle staropolskiej tradycji) do kolażu z rogalami świętomarcińskimi :)
Będzie się działo :)
Emilystar