czwartek, 7 listopada 2013

Orzechobranie, zimno i klimatycznie :)

Przynajmniej dwa słowa z trzech wymienionych w tytule się wykluczają, ale doszłam do wniosku, że ja przepadam za tym, kiedy coś co się wyklucza, a wkrótce nie może bez siebie żyć. Tak dokładnie jest z chłodami i słotami jesiennymi oraz ciepłem ogniska (w przeobrażeniu domowym - ogień w kominku lub światło świecy). Na pozór po dwóch stronach barykady, a na real: cudnie brzmi i współgra. Od kiedy mogę zapalić płomień, otulić się aromatem olejku eterycznego i polać to wszystko gorącym napojem lubię, kiedy jest zimno - no tak mam i już. Wręcz czekam na chłody - na pohybel panu inkasentowi ze skórzaną torbą, z której wychodzi papierowy bill (a fe!)



Do tych sielskich klimatów bardzo pasuje pizza, którą robi własny małż :)



Zapomniałabym: ostatniej niedzieli cała rodzina wzięła udział w orzechobraniu, a właściwszym byłoby powiedzieć orzechoobieraniu :) od łuskania tych małych skorupek do dzisiaj bolą mnie opuszki, ale warto, zważając na zawartość Omega3 i całą inną zawartość Omega satysfakcji :)


Ławy fundamentowe wylane, roboty ziemne rozpoczęte, czyli: rozpoczęło się budowlane szaleństwo, a wraz z nim ostatnie święta w naszym starym domu, za dwa tygodnie pierwsze pieczenie pierników, potem własnoręczne ozdabianie szyszek (Guziku: szykuj się), w poniedziałek Świętego Marcina i po raz pierwszy gęś na stole (wedle staropolskiej tradycji) do kolażu z rogalami świętomarcińskimi :)
Będzie się działo :)
Emilystar

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz