wtorek, 27 sierpnia 2013

Babie lato, poranne mgły i zimne wieczory

Niestety, naprawdę bardzo chciałabym jeszcze tego nie pisać, ale to już nieodwracalne: Lato ma się ku zachodowi. Jeszcze nie tak dawno można było siedzieć na tarasie, delektować się smakiem zimnego, białego wina po upalnym do utraty tchu dniu, oglądać mrowie spadających meteorytów, dobrze widocznych podczas upalnych dni, spacerować po polskich drogach i bezdrożach wdychając kurz, unoszący się tumanami, by potem opadać i zostać okiełznanym dużymi, ciepłymi kroplami letniego deszczu...
Ale cieszmy się, że tego roku takie lato było nam dane, że dzieci mogły do woli kąpać się w ocieplonych ukropem wodach jeziora, że po deszczu mogły biegać po ciepłych kałużach, bo to właśnie będą całe życie pamiętały, będą miały do czego wracać i do czego odnosić swoje sensoryczne, dorosłe widzenie świata, będąc już na pozór dorosłymi.

Załączam dla Was Kochani serię retrospekcji wakacyjnych, dokumentujących choć w cząstce letni czas.

Na początek "Ptasie Narady", od których zaczęło się lato, kiedy moje dzieci widzą ptasi sejmik, wiedzą, że już czas wyciągać koce piknikowe :)
Czasami włączamy muzykę poważną, gdyż ten obraz przywodzi na myśl pięciolinię z czarnymi jak pchełki nutkami.


 
Jak lato, to wieś polska, a jak wieś, to tylko żniwa w pełni. Myślę, że w tym roku rolnicy na pogodę nie mogli narzekać, tam gdzie byliśmy wszyscy rolnicy byli uśmiechnięci :)
 


Nawet polny kamień był jakby miłośnie nastawiony...



A potem była wyprawa do Jury Krakowsko-Częstochowskiej:





Wyjątkowo piękne tereny, bardzo mili ludzie, pyszne pstrągi z czystych rzek, białe, wapienne skały i pogoda wymarzona do zwiedzania. W Olsztynie (nijak nie na Mazurach) na Jurze znaleźliśmy niesamowitego człowieka - Mistrza Jana, który w Olsztynie właśnie ma swoją pracownię rzeźbiarstwa, ale najciekawsze było skryte i dopiero miało się ukazać naszym oczom...







Niesamowita żywa szopka - rzeźbiona w mozole przez Mistrza, ruchoma, posiadająca akcenty i współczesne i dawne - wielkim grzechem jest odwiedzić Olsztyn i nie zobaczyć szopki, obowiązkowo trzeba zakupić Anioła Stróża od Jana :)




I dalsza wędrówka po Jurze i zamkach usianych, jak korale.









Wielkie wrażenie zrobiła na nas kaplica niedaleko Ojcowa i Pieskowej Skały, która została zbudowana na wodzie.



I niesamowity ogród wewnętrzny zamku w Pieskowej Skale, który zresztą kiedyś pokazywała Ita z Jagodowego Zagajnika (pozdrawiam Cię mocno):





Na koniec wakacji odwiedziliśmy niedaleko nas umiejscowione Bucharzewo (sąsiadujące z wielkopolskim Sierakowem), które zachwyciło nas malowniczymi zakolami Warty, pięknymi konikami, już pojawiającymi się grzybami i rozgwieżdżonym niebem:










Wielka szkoda, że lawenda już przekwita, a w tym roku prezentowała się iście prowansalsko:




W tym roku Browary Lecha w Poznaniu zaprosiły konsumentów na bezpłatne wycieczki, zapewniam, że nie trzeba być zamiłowanym konsumentem złocistego trunku, by zachwycić się warzelnią browarną:





Na koniec pozostaje mi wyrazić nostalgię za ciepłym letnim wieczorem i długimi w noc spotkaniami...





żegnam się z Wami letnim jeszcze słońcem i jakimś takim dziwnym przeświadczeniem, że dzieci niezbyt są jeszcze gotowe na "Witaj Szkoło!"



pozdrawiam

Emilystar












 

1 komentarz :

  1. Świetne zdjęcia. Widać, że był to udany i miły czas. Teraz trzeba czekać do kolejnych wakacji :)

    OdpowiedzUsuń